- Polek! Polek! - krzyczał Kajaki, biegnąc przez błotnistą łakę. Bardzo mu się śpieszyło.
- Polek! Polek!
Przeskoczył rów z tęczowymi okami na smolistej wodzie. Potknął się, przyklęknął jakby z zamiarem związania sznurowadeł niewidzialnych butów na czarno spękanych stopach, i już pędził dalej, wołając rozpaczliwie:
- Polek! Polek!
Sina chmura połknęła nagle słońce. Ściana złotawego światła uciekała szybko w kierunku Puszkarni...
Fragment